Mateusz Świst (BSD Poland): Pani przykład pokazuje, że branża beauty także może być dobrym pomysłem na intratny biznes. Które czynniki wskazałaby Pani jako te, które pozwoliły odnieść sukces, jakim niewątpliwie jest prowadzenie aż trzech firm?
Żaneta Stanisławska (Broadway Beauty, NaNo Medic, So Beau): Ten biznes z pewnością wymaga ogromnego poświęcenia – zwłaszcza czasu prywatnego. Intratny to jednak w tym kontekście zbyt kolokwialne słowo, bo ta branża wymaga pasji, pełnego zaangażowania i właśnie poświęcenia. Zarówno klient, jak i moi kursanci muszą czuć, że ja robię to, co kocham. Myślę, że podchodzenie do biznesu beauty w sposób stricte zarobkowy nie ma racji bytu, ponieważ – tak jak mówili pozostali prelegenci i większość osób zgromadzonych na konferencji – jeśli robimy to wyłącznie w celach finansowych, klient to wyczuwa. Kosmetolodzy są nie tylko usługodawcami, ale również poniekąd psychologami oraz osobami, którym klienci ufają. Jeśli tego zaufania brakuje, nie ma mowy o tym, żeby biznes był dochodowy.
Jak ocenia Pani pomysł wprowadzenia formuły Business Speed Dating dla branży beauty?
Na pewno taka formuła organizacji konferencji jest potrzebna. Nadszedł właśnie czas – o czym zresztą wspominałam na początku naszego spotkania – w którym uczymy się dobrze wykonywać usługi, natomiast nie potrafimy ich odpowiednio sprzedać. Nie potrafimy też właściwie zarządzać personelem czy prowadzić dobrego marketingu, bo zwyczajnie nie mamy na to czasu. Pewne rozwiązania, które zostały zaproponowane na konferencji Beauty Meeting stanową swego rodzaju receptę na mniejszy lub większy sukces.
A propos marketingu, czy cross marketing, o którym mówiła Pani podczas swojej prezentacji, to obecnie najlepsza forma promocji salonów kosmetycznych?
Trudno powiedzieć… Tak naprawdę jest to jedna z form marketingu. Prowadząc biznes w branży beauty musimy próbować różnych rozwiązań, szukając tego najlepszego dla siebie. Przede wszystkim trzeba określić grupę docelową i rodzaj medium społecznościowego, w którym chcemy prowadzić kampanię marketingową. Niemniej jednak cross marketing wydaje się być dobrym pomysłem na zdobywanie nowych klientów.
Czy zgadza się Pani z opinią, że głównym problemem branży beauty jest aktualnie niedostateczna wiedza managerów i właścicieli salonów kosmetycznych w zakresie profesjonalnego zarządzania przedsiębiorstwem?
Ten problem wynika głównie z faktu, że kształcenie osób, które ukończyły uczelnie wyższe czy też kursy bądź szkoły policealne nie jest dostosowany do tego, w jaki sposób i jak szybko rozwinęła się branża beauty w ciągu ostatnich lat. Kiedy ja zaczynałam przygodę z kosmetologią, a studiowałam przecież politologię i chciałam być wielkim politykiem, też nie miałam pomysłu, w jaki sposób prowadzić ten biznes. Dopiero odpowiednie doświadczenie przynosi pewne efekty. Sama branża natomiast zupełnie nie jest dostosowana do wielkiego boomu, jaki nastąpił w ostatnich latach. Każdy stawia teraz na wygląd i lepiej się czuje, kiedy dobrze się prezentuje – wtedy wychodzi z salonu kosmetycznego spełniony i zrelaksowany. Postęp technologiczny również miał wpływ na ten błyskawiczny rozwój.
Pani CV jest doprawdy imponujące – właścicielka trzech firm, absolwentka Politologii oraz Managementu, doktorantka Zarządzania i Finansów, do tego redaktor naczelna Magazynu „Forever Permanent”, prowadząca szkolenia, a także wykłady z zakresu m.in. makijażu permanentnego. Można powiedzieć, że prezentuje Pani modelową drogę kariery w tym biznesie.
W dodatku jest to model kariery prowadzonej od początku bez niczyjej pomocy! To, czym dzieliłam się na tej konferencji ze słuchaczami wynika jedynie z własnego doświadczenia – nie zdobytej wiedzy teoretycznej, ale wyłącznie praktycznej. Chciałabym, aby każda osoba, która pracuje w branży beauty i która czerpie ze mnie inspirację – a wiem, że takich osób jest wiele i jest mi z tego powodu bardzo miło, gdyż otrzymuję mnóstwo wiadomości – była szczęśliwa z tego, co robi na co dzień, bo właśnie to jest najważniejsze, a cała reszta jakoś się poukłada. Wspominałam już o tym niejednokrotnie, że jeśli klient, niezależnie od tego, czy jest mężczyzną czy kobietą, wyczuwa w nas pasję i zaangażowanie, a nie tylko motywy finansowe, to jest to mała recepta na sukces. Ja też zaczynałam przecież od salonu o powierzchni ok. 40 m2, z dofinansowaniem z Urzędu Pracy na rozpoczęcie własnej działalności gospodarczej, a potem pozytywne reakcje klientów i cały czas droga ku doskonałości w swoim fachu.
Czy ma Pani zatem jakąś „złotą” radę dla właścicieli i menadżerów salonów kosmetycznych, którzy chcieliby podążyć Pani śladem?
Chyba nie ma takiej jednej, „złotej” rady. Dużo zależy od tego, z jakimi ludźmi współpracujemy. Część osób nie potrzebuje się rozwijać – uważają, że to, co mają teraz, jest w zupełności wystarczające. Jeśli natomiast marzymy o wielkiej karierze zawodowej, to na pewno nie powinniśmy działać w pojedynkę, lecz stawiać na pracę w zespole i dzielenie się z personelem swoimi planami, ale także wątpliwościami. W ten sposób możliwe będzie efektywne budowanie strategii większej liczby salonów.